Szef EA o związku gier z agresją: zawodzi percepcja, musimy się z tym siłować
- Nie ma wątpliwości, że podobnie jak wy, także my byliśmy oszołomieni i przerażeni przemocą, jaka objawiła się w Connecticut, Colorado czy wielu innych miejscach na przestrzeni lat. Przeprowadzono jednak wiele badań na polu rozrywki szukając związku między zawartością rozrywkową a faktyczną brutalnością. I nic nie znaleziono - przypominał podczas ostatniej konferencji John Riccitiello, dyrektor wykonawczy Electronic Arts.Jego słowa odnoszą się do trwającej w amerykańskim parlamencie dyskusji na temat wpływu brutalnych gier na wzrost agresji w społeczeństwie. - Mógłbym długo mówić o tym, jak ludzie w Danii, Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Kanadzie pochłaniają z brutalnych mediów tyle samo, albo jeszcze więcej niż Amerykanie, a jednak notuje się w tych państwach znacznie mniej aktów przemocy z udziałem broni. Nie w tym rzecz. Grunt, że przeprowadzone badania, na które wydano setki milionów dolarów, nie były w stanie wykazać jakiegokolwiek związku, bo go tam po prostu nie ma - podkreślał Riccitiello.
- Wszystko to ubiegłego lata powędrowało do Sądu Najwyższego. Grupa ludzi podsumowała dostępne dane, przedstawiła je Sądowi Najwyższemu, a ten na ich podstawie stwierdził, że przysługuje nam pełne prawo do wolności wynikających z pierwszej poprawki, z których korzystają też inne media. Wygląda na to, że to percepcja jest problemem, z którym musimy się siłować - dodał dyrektor wykonawczy EA.
Źródło:
Patryk Purczyński - gram.pl 2013-02-04 11:27:52